Rozdział dedykuję Nataly Lynch i Patrycji Sumera :*
~ Martina
Przez całą drogę do domu nieustannie płakałam, nie mogąc przestać. Miałam przed oczyma obraz Jorge i jego żony całujących się. Gdy przekroczyłam próg apartamentu trzasnęłam drzwiami i rzuciłam kluczami na szafkę jednak spadły tocząc się po podłodze. Teraz towarzyszy mi zawiedzenie. Zaufałam mu a on potraktował mnie jak chusteczkę jednorazowego użytku. Pobawił się, podeptał moje uczucia po czym z satysfakcją wyrzucił do śmietnika. Miał porozmawiać z nią o rozwodzie, miła musiała być ta rozmowa. Całowali się, w taki razie między nimi nie jest tak źle jak mówił Jorge. Pewnie wszystko co mi wmawiał jest kłamstwem. Przespał się ze mną i myślał że będzie jak na początku. Nie chce widzieć już Jorge, nie obchodzi mnie praca czy informacja że noszę pod sercem jego dziecko. Nie mam sumienia usunąć ciąży, ale nie chce też mu o tym mówić i targać po sądach o alimenty. Prowadzić z tą niewinną niczemu, kruchą istotką wojnę o przetrwanie spowodowaną brakiem pieniędzy. Chcę dla dziecka jak najlepiej, powinno wychowywać się w pełnej i szczęśliwej rodzinie. Jest tyle par które pragną niemowlaka a niestety los napisał dla nich inny scenariusz na życie. Jednak nie poddają się, walczą i sprzeciwiają się matce naturze. A ja mogę im to dać, uszczęśliwić ich i dziecko. Podchodziłam do ciąży bardzo emocjonalnie, zdążyłam już obdarzyć tą istotkę wieloma uczuciami i miłością. Ale teraz muszę przystopować gdyż nie mam pojęcia co dalej robić, kogo się poradzić. Po raz pierwszy nachodzi mnie myśl o adopcji, może adopcja jest idealnym rozwiązaniem. Niektórzy mogą uznać mnie za tchórza, wyrodną matkę która nawet nie stara się o juniora. W połowie się zgodzę, ale chcę dla niego tylko dobrego życia, startu z godnością. Przecież nie oddaje go do domu dziecka, wiem jak tam jest. Wychowałam się w takich warunkach i nigdy nie skazała bym swojego dziecka na taki los. Nie usuwam ciąży, nie oddam też dziecka pierwszej lepszej parze. Muszę poznać i w pełni zrozumieć małżeństwo które chciało by je zaadoptować. Blanco nie musi o tym wiedzieć. A moja decyzja jest w pełni przemyślana, jutro pójdę do opieki społecznej się poradzić, poprosić o pomoc. Nie jest to dla mnie łatwa decyzja, sytuacja w której się znajduje. Ale nie mam innego dobrego wyjścia. Rzuciłam się na łóżku dobita swoimi myślami i skuliłam w kłębek owinięta kocem. Przytuliłam się do poduszki i szlochałam, tylko to przynosiło tym czasową ulgę. Po dwóch godzinach usłyszałam dźwięk mojej komórki, podniosłam się po czym chwyciłam urządzenie. Rzuciłam okiem na ekran, z niechęcią stwierdziłam iż to Jorge. Mało mu? Odbiorę, powiedzieć mu co o nim sądzę.
-Martina to nie tak jak myślisz. - Typowe zdanie obronne dla mężczyzny. Na mnie nie działa, za dużo razy zaufałam i zostałam skarcona za naiwność.
-Nie a jak?! - Krzyczę do słuchawki, muszę być twarda i nie dać się zwieść.
-To nie rozmowa na telefon, spotkajmy się. Proszę. - Nie chcę się z nim spotykać, jestem w rozsypce i nie dała bym rady.
-Nie chcę cię widzieć na oczy. - Syknęłam zła dając mu do zrozumienia co czuję. Po policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy rozmazując maskarę. Szybko je otarłam.
-Camilla to wszystko zaplanowała gdy powiedziałem jej o rozwodzie. - Zbił mnie z tropu, ale nie wieżę mu. Nie znowu, mógł zachować odległość od niej, odepchnąć. Cokolwiek, a nie zrobił nic.
-To wszystko? Jak tak to teraz ja coś powiem. Z nami koniec, nie chcę cię więcej widzieć, nie dzwoń. A wypowiedzenie o prace przyśle ci pocztą. - Warknęłam i się rozłączyłam.
-Martina to nie tak jak myślisz. - Typowe zdanie obronne dla mężczyzny. Na mnie nie działa, za dużo razy zaufałam i zostałam skarcona za naiwność.
-Nie a jak?! - Krzyczę do słuchawki, muszę być twarda i nie dać się zwieść.
-To nie rozmowa na telefon, spotkajmy się. Proszę. - Nie chcę się z nim spotykać, jestem w rozsypce i nie dała bym rady.
-Nie chcę cię widzieć na oczy. - Syknęłam zła dając mu do zrozumienia co czuję. Po policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy rozmazując maskarę. Szybko je otarłam.
-Camilla to wszystko zaplanowała gdy powiedziałem jej o rozwodzie. - Zbił mnie z tropu, ale nie wieżę mu. Nie znowu, mógł zachować odległość od niej, odepchnąć. Cokolwiek, a nie zrobił nic.
-To wszystko? Jak tak to teraz ja coś powiem. Z nami koniec, nie chcę cię więcej widzieć, nie dzwoń. A wypowiedzenie o prace przyśle ci pocztą. - Warknęłam i się rozłączyłam.
~ Jorge
Od kilku godzin chodzę po moim biurze i nie mogę dojść do siebie. Camilla potrafiła zburzyć moje plany i nowy związek z Tini przez dosłownie pięć sekund. Jest wyrachowaną intrygantką i nie cofnie się przez niczym. Nie mogę uwierzyć że dzieliłem całe życie z taką osobą i nie zauważyłem jaka jest naprawdę. Jest mistrzynią maskowania się. Nie wiem co mam ze sobą począć. Nie obchodzi mnie rozwód z Camillom, to co zrobiła. Zamknę ten rozdział rozwodem. Chciałem ochronić Martine a tym czasem sam ją skrzywdziłem. Mam cholerne wyrzuty sumienia. Sam mogę cierpieć ale nie ta delikatna osóbka. Nie wybaczę sobie że ją zraniłem. Gdybym od razu odepchnął Cami i postawił sprawę jasno nie było by całej sytuacji. Tini mi nie wybaczy, jej głos mówił sam za siebie. A to tylko moja wina. Straciłem ją. Miałem szanse na związek z szczerą i dobrą kobietą a spieprzyłem sprawę. Skierowałem się ku barku. Postawiłem kieliszek na biurku i wlałem do pełna wódkę. Już po chwili kielich był pusty. Zauważyłem że daje mi to pełną satysfakcję i u kaja nerwy. Potem już poszło, jeden, drugi, trzeci.. Siedziałem i piłem tylko to mi pomagało. Zamówiłem taksówkę i ledwo doszedłem do domu. W salonie czekał mój braciszek, Diego. Tylko co on tu robił? Rok temu wyjechał do San Francisco, miał wrócić dopiero za pół roku, a tu taka niespodzianka. Poklepał mnie po ramieniu na znak przywitania. Zauważył mój zły stan fizyczny i psychiczny. Odpuścił mi rozmowę a ja od razu skierowałem się ku wygodnemu łóżku które przypominało mi upojną noc z Martinom. Rano wstałem z ogromnym bólem głowy, kac. Wziąłem szybki prysznic, ustawiłem włosy na żel po czym zszedłem do kuchni napić się kawy. Czekał tam na mnie Diego. Zmieniłem zachciankę, wyciągnąłem z lodówki dwa piwa i je otworzyłem. Młodszy brat nadal czekał na moje wyjaśnienia. Opowiedziałem mu wszystko ze szczegółami. Współczuł, ale co mi po tym? Straciłem ją i nic tego nie zmieni.
-Nie da się już nic zrobić? Widać że ci zależy. - Pokiwałem przecząco głową.
-Szkoda, masz jej zdjęcie. - Spytał a ja podszedłem do półki, wziąłem je i podałem Diego.
Brat popatrzył na mnie z pożałowaniem jakby chciał powiedzieć "Jesteś skończonym idiotą León" Niestety zgodził bym się z nim.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam was!
Się porobiło, na Jortini sobie troszeczkę poczekacie. Rozdział nawet mi się podoba ale 11 będzie lepszy, trochę smutniejszy (może) Ale lepszy. Dziękuje za dużo wyświetleń i komentarzy <3 Dużo to dla mnie znaczy i motywuje! :- ) Następny rozdział za 3 lub cztery dni. To zależy od was:*
Wspaniały
OdpowiedzUsuńNieee! ! Jestem załamana! Nawet nie wyobrażasz sobie jak ja to przeżywam! Tini myśli i adopcji. Niech się nawet nie waży oddawać dziecka! Niby będzie jej przypominało o Jorge, ale później będze żałowała. Głupia Camilka wszystko schrzanila. Jorge tez nie jest bez winy! Ehhh. Czekam na next :-) Buziaczki i zapraszam do mnie miejsce na Ciebie czeka kochana ❤
OdpowiedzUsuńGłupia ja! Zapomniałam podziękować za dedykacje! !! Dzięki wielkie! ♡♡♡♡♡
UsuńWspaniały rozdział .Pogódz Jortini proszę cię .Życze weny
OdpowiedzUsuńWrócę!!! :*
OdpowiedzUsuńJestem!!! Hej!!
UsuńRozdział cudowny!!
Tini chce oddać dziecko :O
Nu nu. Diego brat Jorge... hehe
Jorge złamany i pijany!!! :) :(
Sorki, że tak krótko nie mam ochoty na nic ;(
Życzę wenki!! Czekam na next!!!
Pozdrawiam Nataly :-) :*
Przepraszam zapomniałam!
UsuńDZIĘKUJE BARDZO ZA DEDYKACJĘ KOCHANIE!!
Pozdrawiam Nataly :) :*
Wrócę niebawem ^^
OdpowiedzUsuńHejka :)
UsuńPrzepraszam, że tak późno, ale rodzeństwo, przyjaciele, wakacje... ugh, rozumiesz ^_^
Cieszę się, że trafiłam na Twojego bloga, bo jest mega.! Wspaniałe opowiadanie ;3 Fajnie piszesz, no i chce się czekać na kolejne rozdziały, aby dowiedzieć się do dalej ;D
Kończę!
Pozdrawiam, buziaki:*
Super! ^^ Lecę do next ;) Evelyne = xPainter ;)
OdpowiedzUsuńtrue-love-was-going-to-hurt.blogspot.com
no-espero-amor-ni-odio.blogspot.com