piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 11 - Idealne małżeństwo

*- Dwa tygodnie później -*

~ Martina


Obudziłam się otulona w promieniach słonecznych które padały przez moje duże i widne okno w sypialni. Zaspana obróciłam się na drugi koniec łóżka z nadzieją iż tam nie będzie dochodzić irytujące światło. Myliłam się było już w każdym zakamarku pokoju. Przysunęłam do siebie poduszkę z nadzieją na krótką drzemkę iż ostatnio nie sypiam tak dobrze jak bym chciała i ile potrzebuje ciężarna kobieta. Istota którą noszę pod sercem ma już miesiąc, a dokładniej to jutro będzie mieć. Mam nadzieje że płód rozwija się prawidłowo, jutro mam badanie USG oraz krwi. Miałam się nie przywiązywać do dziecka, starałam się ale nie potrafię. Chciała bym żeby czas przystopował. Każdy dodatkowy moment spędzony z nim jest niewystarczający. A świadomość że za 8 miesięcy będę musiała od razu po porodzie oddać dziecko innej parze wykańcza mnie od środka. Próbuje funkcjonować normalnie jak na człowieka przystało i nie przejmować się problemami, ktoś od zewnątrz może stwierdzić że udaje mi się to świetnie, ale ja wiem że jest inaczej. A pozory tego nie zmienią. Nadeszła ta chwila, ten dzień w którym muszę zmierzyć się z postępowaniem i skutkami decyzji którą podjęłam. Czuję że nie mam na to siły, waham się a z każdym tygodniem mam większe wyrzuty sumienia. Wysuwa mi się pytanie, czy jestem pewna że chce porzucić niemowlaka. Nie jestem, nigdy nie byłam i nie będę gdyż nie można być pewnym że chce się oddać swoje dziecko do adopcji. Ale to wydaje się najlepszym rozwiązaniem. Pod świadomość, kobieca intuicja, serce mówią że mogę to jeszcze odkręcić że nie jest za późno. Ale rozum podpowiada inaczej. Może powinnam chociaż raz posłuchać głosu serca i wyjść na tym dobrze. Mam jeszcze czas. Za 4 godziny spotkanie z parą którą wybrałam, to ich pragnę poznać, przekonać się że dobrze postępuje. Im oddać moje dziecko. Wydają się idealnym, miłym małżeństwem które do uzupełnienia potrzebuje tej wyjątkowej istoty którą uważają za dar od boga. Do tej pory kontaktował się z nimi tylko przez telefon i skype. A teraz mamy się spotkać w jednej z droższych restauracji którą oni wybrali. Tłumaczyłam że mnie nie stać ale zaproponowali że oni zapłacą w końcu ustałam na propozycję. Dwudziestopięcioletnia , Natalia i jej mąż Maximilian, Navarro, ona zajmuje się domem a on ma swoją firmę. Mieszkają na bezpiecznej i ślicznej okolicy, są bogaci i mogą sobie pozwolić na takie luksusy. Z rozmyśleń wyrywa mnie dźwięk oznajmujący iż dostałam SMS'a. Leniwie sięgam po urządzenie, znowu Jorge. Od kiedy z nim zerwałam, złożyłam rezygnację o prace dzwoni, pisze maile nawet przychodzi do mnie do domu. Ignoruję go, obiecałam sobie że już nigdy mu nie zaufam. Nie po czymś takim. Odłożyłam telefon i poczłapałam do dużej, białej szafy. Wybrałam strój na dziś, wygodny, luźny żeby nie obciskał brzucha i trochę oficjalny. Z nim wybrałam się do łazienki. Otworzyłam kurek z wodą i ustawiłam na letnią, nalałam szamponu o zapachu wanilii. Gdy wanna była już pełna wody oraz piany weszłam do niej. Czułam jak wszystkie spięte mięśnie się
rozluźniają. Umyłam włosy, pachniały świeżą miętom. Wyszłam owijając się w ręcznik. Wykonałam resztę czynności po czum ubrałam się. Włosy wysuszyłam, rozczesałam po czym wyprostowałam. Nałożyłam na nie cienką warstwę lakieru by fryzura się trzymała. Chwyciłam kosmetyczkę żeby wyjąć z niej niezbędne do wykonania makijażu przedmioty. Pudrem delikatnie oprószyłam twarz. Cień pod oczy wybrałam koloru łososiowego, eyeliner'em zrobiłam tak zwaną kocią kreskę. A czarnym tuszem podrasowałam rzęsy. Gdy oczy były zrobione perfekcyjnie wybrałam blady róż na policzki po czym ciemną różową szminką zrobiłam usta. Chwile potem byłam już gotowa do wyjścia, o ile w ogóle można być gotowym na spotkanie z kimś kto może być rodzicami swojego dziecka. Chwyciłam torebkę i schowałam komórkę, portfel, dokumenty oraz parę kosmetyków. Nałożyłam na siebie cienki, czarny płaszcz i wyszłam. Wsiadłam do wcześniej zamówionej taksówki. Droga była krótka więc dojechałam w 5 minut. Wychodząc z pojazdu zatrzasnęłam za sobą drzwi po czym zapłaciłam za podwiezienie. Słyszałam tylko pisk opon, podchodząc bliżej zauważyłam przez szklaną szybę państwa Navarro. Gdy tylko przekroczyłam próg restauracji zdałam sobie sprawę że nie ma już odwrotu oraz że to ta sama restauracja w której poznałam Jorge. Zdjęłam płaszcz iż zrobiło się gorąco. Podeszłam do stolika a oni na mój widok zerwali się odruchowo z krzeseł. Emocje wzięły górę. Chciało mi się płakać i wybiec z tond, schować się pod pierzyną w łóżku jak mała dziewczynka.

-Witam, pani Martina Stoessel ?- Uśmiechnięta czarnowłosa przywitała się i podała mi dłoń którą po chwili namysłu chwytam.
-Witam, tak. - Potwierdziłam i odpowiedziałam tym samym, lecz nie mogłam wydusić z siebie podniesionych dołeczków ust.
-Może usiądziemy? - Zaproponował jej mąż. Widać było że są spięci, nie dziwie się im mi samej nie jest łatwiej. Po chwili ciszy której nikt nie chciał przerywać usiedliśmy. Gdy podszedł kelner każdy złożył zamówienie.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No, to się wyrobiłam. Dzięki wam powstał ten rozdział, bardzo motywujecie mnie taką ilością bardzo miłych komentarzy. Jest tylko perspektywa Tiny z kawałkiem spotkania z małżeństwem zainteresowanym adopcją dziecka Martiny. Zdziwieni kto chce zaadoptować dziecko? Tak, wymieszałam pary z Violetty i z prawdziwego życia ale to w sumie te same osoby. Nie drążę. Ale zdradzę wam że zostaną dodani do zakładki "Bohaterowie" Bo zostaną na dłużej. Mi osobiście bardzo podoba się rozdział mimo że jest tylko z jednej perspektywy. A wam? Piszcie komentarze, czekam na wasze opinie. I mam pomysł na One Short'a! Mojego pierwszego w życiu. Co wy na to? Czekam, piszcie, motywujcie dalej! Do zobaczenia, kończę tą notkę.

6 komentarzy:

  1. Zajebisty! No zesz w mordę!
    Tini zmieni zdanie,prawda?
    Pogodzą się z Jorge, prawda?
    Nie odda dzidziusia, prawda?
    Musi zmienic zdanie i pogodzić się z Jorge.
    Nie może oddać tego dziecka!
    Ja protestuje!
    Buziaczki :* ❤
    Czekam na next :-) I zapraszam do mnie ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział.
    Mam nadzieję, że Tini zmieni zdanie.
    Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego, ale jestem na wakacjach.
    Czekam na next i zapraszam do mnie.
    Zuza.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział ;)

    true-love-was-going-to-hurt.blogspot.com

    no-espero-amor-ni-odio.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń