poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 12 - Zawsze szczery



~ Martina

Spotkanie z państwem Navarro trwało aż dwie godziny. Przebiegło w miłej i przyjaznej atmosferze. Natalia była by idealną matką, jest do tego stworzona. Bardzo współczuje jej że nie może spełnić swojego największego marzenia, mieć dzieci. Można powiedzieć że nawiązałam z nią jakąś nić porozumienia. Chciałam bym mieć za przyjaciółkę kogoś tak pomocnego i dobrego jak Natii. Tak kazała mi na siebie mówić, nie mam nic przeciwko przejścia na ty. Pragnę opowiedzieć jej całą moją historię, na pewno poczuła bym się dużo lepiej, jednak nie miałam na tyle odwagi. Max'si i jego żona są wyrozumiali, nie poganiają mnie z decyzją która za pewne nie jest dla mnie łatwa. Upewniłam się czy nie zrobiłam im za dużej nadziei iż jeszcze nie wiem co zrobię. Utwierdzili mnie w przypuszczeniu że był to tylko obiad bez zobowiązań. Umówiłam się z nimi że prze śpię się z tym i jutro dam im odpowiedź. Ale w głębi serca czuje że oddanie maluszka to najgorsza rzecz jaką mogła bym zrobić. Żałowałam bym tego do końca życia, a potem nie było by już odwrotu. Nie tracę nadziei na jakikolwiek znak co mam dalej zrobić. Przyznaje trochę się pogubiłam. Moje życie nigdy nie było idealne ale nie było też zagubione. Boje się że jak zobaczę dziecko to je pokocham.
Zmęczona ostatnimi wydarzeniami w swoim życiu, chcąc czy nie chcąc idę do szafki z ubraniami by przebrać się w coś wygodnego gdyż za godzinę powinnam być już w pracy. Chodź zatrudnienie w barze jako kelnerka nie jest czymś czym powinnam zajmować się po studiach, niestety chwilowo nie mam innej oferty. Gdy tylko się przebrałam i poprawiłam swój makijaż udałam się na lokalizację. Po paru godzinach obsługiwania klientów zrobiło mi się słabo. Lekarz mówił że nie powinnam się przemęczać, denerwować, unikać stresu. Nie posłuchałam, ale już jest dobrze więc nie powinno być żadnych konsekwencji. Szef zwolnił mnie wcześniej z pracy bym mogła odpocząć. Zdjęłam fartuch po czym odłożyłam go na wyznaczone miejsce. Skierowałam się do wyjścia, postanowiłam iż przejdę się spacerkiem do domu przez pobliski park. Świeże powietrze dobrze mi zrobi a na pewno nie zaszkodzi. Doszłam do budynku w którym mieszkam, przed drzwiami stał Jorge, czekał na mnie. Wiedziałam że prędzej czy później znowu się spotkamy. Byle się nie domyślił że jestem w ciąży, tylko żeby nie zauważył. - Powtarzałam w myślach. Grunt to autosugestia.


-Tini, mogę wejść? - Spytał ze skruchą w głosie.
-Jak musisz. - Odpowiedziałam bez namiętnie. Odsunął się od drzwi dzięki czemu mogłam je otworzyć. Gdy to zrobiłam gestem ręki zaprosiłam go do środka. Zrobił to szybko jakby bał się że zmienię zdanie. Przybliżył się do mnie po czym złapał za dłonie. Spuściłam głowę gdyż nie umiałam patrzeć w jego zielone tęczówki.
-Wszystko co ci mówiłem jest prawdą. - Wyznał załamany.
-Zawsze szczery. - Burknęłam pod nosem.
-Tak, nie wiem czemu mi nie wierzysz. - Powiedział przekonany swojej prawdomówności.
-Wiem co widziałam! - Warknęłam po czym wyrwałam ręce.
-Camilla to uknuła, za miesiąc mam wyznaczoną sprawę o rozwód. - Podniósł głos przy czym machał rękoma.
-Myślę że nie mamy o czym rozmawiać, wyjdź. - Nakazałam i założyłam dłonie na piersi.
-Dobrze tylko przejrzyj te papiery proszę. - Spojrzał na mnie błagalnie podając kopertę. Przytaknęłam co mi szkodzi. Był tam wydrukowany pozew o rozwód. Miał racje nie kłamał.
-To nic nie zmienia, wyjdź. - Spokojnie powtórzyłam. Po chwili namysłu niechętnie wyszedł. Jakaś część mnie chce zaufać i być ponownie z Blanco jednak druga nadal ma obawy. Jednak ta rozmowa przeważyła na decyzje jaką właśnie podjęłam z adopcją. Mimowolnie moja ręka ląduje na brzuchu kciukiem go gładząc. To czynność jaką regularnie powtarzam, w końcu to dziecko to połowa Jorge. Przynosi ukojenie. Poleciała mi jedna łza którą szybko otarłam i zrobiłam rzęsami motylka. Z powodu bolącej głowy wzięłam tabletkę która na pewno nie zaszkodzi dziecku. Po wykonaniu wieczornych czynności wleciałam pod pierzynę. Wygodnie się ułożyłam  i odpłynęłam do krainy morfeusza tuląc poduszkę okrytą miękkim materiałem.


~ Jorge 

Nie wiem co robić, próbowałem ale się nie udało. Czuje że tracę ją z każdą nieudaną rozmową. Chodź nie wiem jak się staram, jest jeszcze gorzej. Bardzo dobrze pamiętam nasz pierwszy pocałunek, pełen wiru uczuć. Niewinny taniec na wyjeździe służbowym przerodził się w pocałunek i
namiętną noc. Nie zapomnę nigdy chwili gdy skosztowałem malinowych ust Martiny. Delikatnej urody blondynka o kasztanowych oczach. Tak sobie ją zawsze wyobrażam. Będąc już koło kuchni wchodzę do niej po czym otwieram lodówkę i wyjmuje jedno piwo. Potem zanurzam się w jego smaku. Będąc w połowie delektowania się nim wszedł nie kto inny jak Diego. Nie mam ochoty na rozmowę, jednak siada koło mnie po czym obdarza dziwnym spojrzeniem.

-Opowiadaj, jak stoi sprawa z uroczą Martinom. - Słysze jak śmieje się pod nosem.
-Raczej leży. - Syczę zły na brata. Nie wiem czy to troska braterska czy tylko sobie kpi.
-Luz braciszku. Pogłówkuj trochę, coś wymyślisz. - Gdyby to było takie proste. - Myślę.
-Wiem, Tini to romantyczka! - Nagle dostałem oświecenia.
-I co w związku z tym? - Spytał zagubiony Diego.
-Pogłówkuj. - Zwróciłem mu uwagę.
-Przyślij jej bukiet róż. - Zaproponował.
-To za proste, wychodzę. - Oznajmiłem po czym wyszedłem z domu. Zorganizuje taką randkę że Tini na pewno mi uwierzy i będziemy razem. Jest dosyć późny wieczór jednak niektóre sklepy są jeszcze czynne. Jutro udam się do jubilera kupię jej coś wyjątkowego.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam was w ten gorący, nawet bardzo dzień!
Małe spóźnienie z rozdziałem, ale chyba nie jest taki zły? Oddaje go w wasze ręce wy go oceńcie, wiecie najlepiej jaki jest rozdział. Następny może za trzy dni zależy od was. Ostatnio jest dużo odwiedzin na blogu co mnie bardzo cieszy. Ale tu mam małą prośbę do was. Jak zajmujecie sobie miejsce pod rozdziałem to wracajcie, zdaje sobie sprawę że może nie macie czasu, nie nadążacie. Może to przez to że za szybko dodaje rozdziały i nie wyrabiacie, nie wiem zastanowię się nad tym. Nie zdarza się to często ale pod rozdziałem 11 chyba dwie osoby nie wróciły, nie pamiętam dokładnie. Rozdział nawet długi, większa perspektywa Tini kawałek z Jorge.

Co do rozdziału:
Martina podjęłam decyzje związaną z dzieckiem. Jaką dowiecie się w rozdziale 13.
Jorge domyśla się co zrobić by naprawić relacje z Tini. Szykuje romantyczną niespodziankę. Ale czy randka się uda, co będzie w niej, Martina zechce przyjść? To wiem tylko ja..
Tini zaprzyjaźnia się też z Natalią.

Dobrze kończę tą nudną notkę.
Pozdrawiam Kochani :*

5 komentarzy:

  1. Zajebisty! Podjęła decyzję? Nie odda dziecka? Powiedz, że nie odda, bo przejdę załamanie nerwowe! Nie zrobisz mi tego!
    Urodzi i będzie je wychowywała z Jorge!
    Szczęśliwa rodzinka!
    Ehhh ja tu wymagam szczęśliwej rodzinki , a sama mieszam u siebie heh. ♡
    Czekam na next I zapraszam do mnie; )
    Buziaczki :* ❤ ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej świetny rozdział!
    Przepraszam, że tak krótko, ale mam zaległości i to spore!!
    Życzę wenki
    Czekam na next!!
    Pozdrawiam Nataly :-) :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle super!
    Rozdział zaj*bisty, paaa ~♡~

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :)

    true-love-was-going-to-hurt.blogspot.com

    no-espero-amor-ni-odio.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń